20 czerwca Fabrizio Romano napisał tweeta, w którym przekazał informację o rychłym transferze Afonso Sousy z portugalskiego Belenenses do Lecha Poznań. Transfer doszedł do skutku, co wprawiło w osłupienie część polskiego środowiska dziennikarstwa sportowego, wszak jakim cudem do „Kolejorza” trafił obecny młodzieżowy reprezentant Portugalii? Odpowiedź jest bardzo złożona i, oczywiście, wymaga wskazania błędu. Romano pomylił ze sobą dwa kluby, które jeszcze cztery i pół roku temu stanowiły wyjaśnienia całej sytuacji przydatny będzie rys historyczny Belenenses, ze szczególnym wyróżnieniem boisk i stadionów na których grali. To właśnie kwestia stadionu jest bezpośrednią przyczyną sytuacji w której znajduje się obecnie Belenenses powstał na gruzach Sportu Uniäo Belenense w 1919 roku w lizbońskiej dzielnicy Belém (dosłownie: Betlejem), od której pochodzi nazwa obu klubów. Przez pierwsze lata istnienia klub zmieniał miejsca rozgrywania meczów domowych często i gęsto. Początkowo grano na Terras do Desamargador, które było wtedy jednocześnie placem targowym dzielnicy, potem wraz ze wzrostem zainteresowania meczami przeniesiono się na Campo do Pau de Fio. Kiedy wreszcie i to miejsce okazało się dla klubu zbyt ciasne, przeniósł się on na Estadio do Lumiar, wypożyczanego od lizbońskiego okręgowego związku 1926 roku, pod naciskiem klubów posiadających już wtedy własne obiekty, ten sam związek ustalił, że każdy klub powinien być właścicielem własnego obiektu. Ze znaczną pomocą portugalskiego Ministerstwa Finansów, Belenenses wybudowało więc własny stadion, Salésias, nie wykupując jednak gruntów, na których został on postawiony od miasta. W związku z długami klubu wynikającymi z niepłacenia czynszu za grunt, miasto przejęło stadion, za wynajem którego Belenenses musiało płacić dodatkową sumę. W tym samym czasie Salésias zostało też domowym stadionem reprezentacji czasu założenia w Portugalii rozgrywek ligowych w 1938 roku, Belenenses zwyciężyło w rozgrywkach krajowego pucharu (wtedy jeszcze nazywanego „mistrzostwami Portugalii”) trzykrotnie, co czyni ich, razem z Benfiką, Sportingiem i FC Porto, częścią „Wielkiej Czwórki”.W sezonie 1945/1946 klub osiągnął swój największy sukces, wygrywając rodzime rozgrywki ligowe wyprzedzając Benfikę jednym punktem. Było to jedne z dwóch mistrzostw Portugalii wygranych przez klub niebędący częścią „Wielkiej Trójki” (Benfica, Sporting, FC Porto), przy czym to drugie zdobyła dopiero w sezonie 2000/2001 ze zdobyciem mistrzostwa, klub skierował do rady miejskiej wniosek o zezwolenie na modernizację Salésias. Odpowiedź nigdy nie trafiła do Belenenses bezpośrednio. 17 czerwca 1947 roku w gazecie miejskiej ukazało się zarządzenie rady, w którym obwieszczono, że klub może korzystać ze stadionu przez maksymalnie sześć kolejnych lat z powodu planów budowy mieszkań. W zamian za to, miasto postanowiło wybudować klubowi nowy, własnościowy stadion na terenie wyeksploatowanego kamieniołomu. To właśnie tam, czyli na Estadio do Restelo, Belenenses gra do dziś, natomiast Salésias… Salésias dalej stoi, a w kwietniu 2019 roku klub rozegrał tam ligowy mecz domowy z okazji stulecia istnienia jest więc jednym z pięciu mistrzów i zaledwie jedenastu medalistów ligi portugalskiej. Dodając do tego kolejne trzy Puchary Portugalii, „Ciasteczka”, jak są pieszczotliwie nazywani przez swoich sympatyków, są piątym najbardziej utytułowanym portugalskim klubem w historii za „Wielką Trójką” i Boavistą, a w tabeli wszechczasów ligi zajmuje tę samą czasach, kiedy największe sukcesy Belenenses rezonowały jeszcze dość głośno, a klub cieszył się znacznie większym poważaniem niż dziś, Real Madryt zdecydował się zagrać swój inauguracyjny mecz na Santiago Bernabeu właśnie przeciwko Belenenses, gdzie Portugalczycy z gospodarzami 3:1. W późniejszych czasach w klubie występował też przyszły trener „Królewskich” José Spółka SportowaW reakcji na słabą sytuację finansową zawodowych klubów piłkarskich w kraju i kierując się przykładem postawionym trzy lata wcześniej przez Hiszpanię, 3 kwietnia 1997 roku portugalski parlament przegłosował ustawę nakazującą klubom założenie tzw. Anonimowych Spółek Sportowych (SAD) do końca roku ile w Hiszpanii nielicznym klubom (Barcelonie, Realowi Madryt, Osasunie i Athleticowi Bilbao), które przez pięć lat poprzedzających wprowadzenie ustawy pozwolono na tradycyjny model właścicielski (posiadanie akcji klubu przez socios), w Portugalii na nowy model musieli przejść wszyscy. Warto też wspomnieć, że zarządzanie przez SAD dotyczy wyłącznie pierwszej te pierwotnie są w całości w posiadaniu klubu zarządzanego przez socios, jednakże umożliwia to generowanie funduszy poprzez sprzedawanie udziałów. Z przejścia z tradycyjnego modelu na nowy miało na dłuższą metę wyniknąć zdrowsze zarządzanie pieniędzmi klubów, ale tak jak i w Hiszpanii, nie gwarantowało to uniknięcia niegospodarności, które kończyło się sprzedażą udziałów większościowych spółek w ręce prywatne, by zniwelować powstałe na przestrzeni lat długi. Taki los spotkał też i drugoligowych wtedy Belenenses, których spółkę pod koniec 2012 roku kupiła firma Codecity Sports Management. W ramach umowy zostały zawarte porozumienia, które zezwalały klubowi-córce na jednostronne odkupienie udziałów w spółce-matce po ustalonej cenie i w ustalonych terminach (jedna w 2014, druga w 2017) oraz protokół dokładnie regulujący stosunki między klubem a spółką. Kwota sprzedaży akcji wynosiła 520 euro, co zresztą wyszło dopiero wraz z załamaniem relacji między klubem Belenenses, a spółką Belenenses ku rozdziałowiPo przejęciu spółki przez Codecity, Belenenses w fenomenalnym stylu awansowało na najwyższy poziom rozrywkowy, zdobywając 94 punkty i wygrywając całe drugoligowe rozgrywki. Dwa lata po awansie klubowi udało się zająć 6. miejsce, premiowane grą w Lidze Europy i wydawało się, że „Niebiescy z Restelo”, jako pierwszy portugalski klub, który zagrał w Pucharze UEFA, po latach posuchy powrócili na należne im miejsce. Niestety, atmosfera wokół klubu już wtedy zaczęła zalatywać lekką stęchlizną, a następne lata przyniosły stały spadek wyników sportowych oraz wcześniej wspomniane załamanie relacji między klubem a problemy rozpoczęły się już w marcu 2014, kiedy SAD nie zezwolił na wykorzystanie części umowy zezwalającej klubowi na odkupienie udziałów zasłaniając się brakiem stabilności finansowej klubu, łamiąc tym samym umowę o sprzedaży spółki. W czerwcu 2016 roku sąd pierwszej instancji przyznał rację SAD w sprawie złamania tej umowy, co skłania prezesa spółki Rui Pedro Soaresa do pełnego odpięcia wrotek i jazdy na tygodni później z wypożyczenia do saudyjskiego Al-Faisaly wraca wychowanek klubu, Abel Camara. Nie pokazywał się na boisku z dobrej strony, a dezaprobatę kibiców wobec jego gry… nie, nie zignorował jej, ani nie zmotywowała go ona do lepszej gry, poprosił za to swoich znajomych, by grozili kibicom bronią palną i nożami. Niesamowicie zaskakujące jest to, że Camara został po tym absolutnie zgnojony przez fanów klubu, ale całą sytuację przebił prezes Soares, który razem z piłkarzem bezpardonowo zarzucili kibicom rasizm na specjalnie zorganizowanej z tej okazji konferencji prasowej. Camara odszedł krótko później do cypryjskiego Pafos bez tej całej sytuacji prezes wypowiedział kibicom otwartą wojnę i zabronił wnoszenia na stadion opraw, flag i pirotechniki. Pikanterii dodaje fakt, że Soares jest przy tym cały czas aktywnym fanem FC Porto, a w 2009 socios tego klubu przyznali mu nawet nagrodę „Złotego Smoka” dla najlepszego międzyczasie wychodzą na jaw wałki finansowe prezesa, który oprócz kibicowania z Porto ma również powiązania z Benfiką. Na początku 2015 roku wychowanek Belenenses, Fredy, przechodzi do angolskiego Recreativo do Libolo za kwotę 200 tysięcy euro. W sprawozdaniu finansowym połowa tej kwoty widnieje jako przekazana Benfice, mimo kompletnego braku powiązania między klubem a piłkarzem. Pół roku później inny wychowanek, Dalcio, przechodzi do Benfiki, po czym następnego dnia zostaje wypożyczony z powrotem na jedną rundę za 15% kwoty transferu. Ludzie związani z klubem do dziś opowiadają o innych podejrzanych transakcjach, takich jak okrutnie przepłacony zakup Deyversona z Benfiki nie robi sobie wrogów tylko z kibiców klubu którym zarządza. 18 października 2017 roku klub odmawia przełożenia meczu ligowego z Tondelą pomimo próśb płynących od własnego klubu, Tondeli, a także od władz ligi. Tamtego lata cały kontynent nawiedziła susza, a w samej Portugalii w weekend poprzedzający kolejkę ligową pożary lasów spowodowały śmierć ponad 40 ludzi. Sama Tondela była zresztą zadymiona do tego stopnia, że szkoły w całym mieście kategorycznie zabraniały dzieciom wychodzić na dwór. Jak można sobie wyobrazić, nie są to też idealne warunki do zawodowego trenowania listopadzie 2017 roku przychodzi przełom. Sąd apelacyjny w Lizbonie przyznaje racje klubowi w sprawie złamania umowy przez spółkę w 2014 Na walnym zjeździe socios klubu 1 lutego 2018 roku przegłosowano formalne przerwanie umowy między klubem Belenenses a spółką Belenenses SAD, złamanej przez tą drugą w 2014 roku. Od tego dnia nie ma między nimi żadnych związków formalnych. Cały klub – stadion, akademia, inne sekcje sportowe, takie jak odnoszące sukcesy drużyny szczypiorniaka i futsalu – odłączył się od spółki, której pozostała jedynie pierwsza drużyna, jej kontrakty oraz licencja na granie na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Dzień później klub ogłasza plany wystawienia nowej, amatorskiej pierwszej drużyny na siódmym poziomie rozgrywkowym w sezonie 2018/19. Wraz z końcem czerwca 2018 skończył się też ostatni związek biznesowy łączący Belenenses i SAD – licencja na korzystanie z Estadio do Restelo. SAD nie chciał jej zresztą przedłużyć i przeniósł się na stary Estadio Nacional, który do 2003 zastępował stary stadion Belenenses, Salésias, jako domowy stadion reprezentacji tym momencie, formalnie, dokonał się podział na dzisiejsze Belenenses i B SAD. To z tego drugiego do Lecha przyszedł Afonso zgodnie z zapowiedziami, rozpoczęło sezon 2018/19 na 7. poziomie rozgrywkowym, wygrywając 24 z 26 meczów i strzelając 121 bramek. W następnym sezonie, podczas którego rozgrywany był wspomniany dużo wcześniej mecz jubileuszowy na Salésias, awansowało z 6. ligi. Na 5. poziomie rozgrywkowym też spędzili tylko jeden sezon, a jeśli możemy nazwać ukoronowaniem go awansem na 4. poziom, to perłą w tej koronie byłby mecz z klubem-feniksem Estrela da Amadora, który zgromadził 8 tysięcy widzów, czyli trzy razy więcej niż rozgrywany równolegle mecz B SADu z Vitorią Setubal. W minionym sezonie Belenenses wywalczyło czwarty awans z rzędu w sposób godny pełnej szaleństwa portugalskiej ligi – przy zielonym stoliku, po tym jak Cova da Piedade, która wywalczyła awans na boisku, nie otrzymała licencji z powodu zaprzestania utrzymywania drużyn młodzieżowych i zamiast awansować do trzeciej ligi, została relegowana do szóstej. Klub zacznie sezon 2022/23 w 3. lidze i pozostaje życzyć im powodzenia w dotarciu do celu, którym jest portugalska co z B SADem? Pierwszy sezon zakończyli lepiej niż dwa poprzednie, ostatecznie plasując się na 9. miejscu. W trakcie tego sezonu dokonuje się oficjalna zmiana nazwy na B SAD, wskutek wyroku sądowego zakazującego używania nazwy i symboli klubu Belenenses. Na koniec sezonu klub powołując się na ten wyrok poinformał federację i ligę, że nie upoważnia swojej byłej spółki do korzystania z przyszło utrzymanie o włos, a istniejące rozprawy między Belenenses a B SADem miały być zakończone dzięki mediacji portugalskiego związku piłkarskiego. Nie okazało się to być trwałe, ponieważ podczas następnego sezonu zakończonego kolejnym finiszem w środku tabeli, B SAD występuje z prośbą do lizbońskiego sądu ds. własności intelektualnej o odwrócenie wyroku w sprawie nazwy i symboli nadszedł ostatni października Belenenses wygrywa rozprawę przed trybunałem ds. handlu w Lizbonie, który stwierdza że między obydwoma klubami nastąpił pełen rozdział i zezwolił oryginałowi na grę na poziomie zawodowym (do którego właśnie awansowali) pod warunkiem założenia nowego SAD. Wyrok ten został uprawomocniony przez sąd apelacyjny w kwietniu tego listopada przychodzi dotychczasowy najniższy punkt w krótkiej historii B SAD. Prezes Rui Soares postanawia przekładać testy na koronawirusa aż do ostatniego możliwego momentu, który nadszedł 90 minut przed rozpoczęciem meczu ligowego z Benfiką. Testy wykazały 13 zarażeń COVIDem wśród piłkarzy, które później okazały się pierwszymi przypadkami wariantu omikron w Portugalii, najprawdopodobniej przywiezionego przez Thibanga Phete ze zgrupowania kadry południowoafrykańskiej. Prezes nie zdecydował się wnioskować o przełożenie meczu. W związku z tym, gospodarze wyszli na ten mecz w… dziewiątkę. Z czego siódemka to juniorzy debiutujący wtedy w lidze. Przy czym jeden z dwóch bramkarzy musiał grać jako zawodnik z pola. Do przerwy Benfica strzeliła 7 bramek. Całkowitym zrządzeniem losu, po przerwie B SAD wyszedł na boisko tylko siedmioma zawodnikami, a od razu po wznowieniu gry od środka jeden z piłkarzy położył się na boisku, powołując się na kontuzję. W związku ze spadkiem liczby zawodników jednej z drużyn do mniej niż siedmiu, sędzia zmuszony był zakończyć był to koniec degrengolady, ponieważ prezes Soares tygodniami gardłował o chęci powtórzenia meczu powołując się przy tym na zasady ligowe, które nakazywały powtórzenie meczu, gdy sędzia zakończy go przed czasem. Meczu oczywiście nie był to też pierwszy taki przypadek w lidze portugalskiej. 29 kwietnia 2012 roku UD Leiria z Janem Oblakiem na bramce zagrało w ósemkę przeciwko Feirense, po tym jak 16 piłkarzy złożyło wypowiedzenie tuż przed samym meczem z powodu nieotrzymywania pensji od czterech miesięcy. Oblakowi udało się zresztą zachować do przerwy czyste konto, ale w drugiej połowie wyciągał piłkę z siatki do B-SADu, w minionym sezonie zajęli ostatnie miejsce w lidze, oczywiście spadając na drugi poziom rozgrywkowy. Nie wiadomo, co dalej stanie się z klubem. Od miesięcy mówiło się, że klub przeniesie się z Lizbony na Estadio Seixas w Malveirze, jednak od połowy czerwca klub sonduje też możliwość przeprowadzki na Estadio de Leiria w Leirii. 2 lipca w wywiadzie dla Recordu, prezes Soares wyraził chęć zmiany nazwy klubu i odcięcia się całkowicie od przeszłości. Pojawiają się przy tym spekulacje, czy w nowym sezonie klub w ogóle przystąpi do gdzie w tym Afonso Sousa? Jest on wychowankiem FC Porto, ukochanego klubu Soaresa, które otrzymało gwarancję otrzymania 50% kwoty od transferu z B-SADu. Ot, cała Krzywonos Czytaj więcej:Ucieczka z cienia. Afonso Sousa w pogoni za dziadkiem i ojcemAfonso Sousa – jak gra diamencik Lecha Poznań?Fot. Newspix
Doda po raz pierwszy otworzyła się na temat rozwodu z mężem. „Wiecie, że zawsze mogliście mnie pytać o wszystko, ale musicie zrozumieć, że decyzję o rozstaniu podjęłam w tamtym roku po to, by móc przez ten czas nie na oczach mediów przeżyć to w spokoju, poukładać sobie w głowie i być gotową na nowy rozdział, który teraz
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2015-11-24 22:37:16 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Temat: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Cześć wiem czy już takie tematy były czy nie, bo jestem tutaj pierwszy raz. Chciałabym opowiedzieć Wam swoją historię miłosną, która trwała dwa lata. Od razu chciałabym zaznaczyć, że będzie ona dłuższa. Moja miłość przyszła nagle i bardzo szybko postępowała do przodu, a na dodatek była pierwszą. Pochodzimy z tego samego miasteczka. On starszy o 10 lat, niezbyt urodziwy i pochodzący z biednej rodziny, która słynie z niezbyt dobrej opinii, a ja młoda uważana zawsze za ułożoną, mądrą, ładną i niedostępną dziewczynę z bardzo dobrej i dość zamożnej rodziny. Nasz kontakt zaczął się od kiedy poszłam na studia. Na początku tylko pisaliśmy smsy, później zaczęliśmy rozmawiać przez telefon aż w końcu zaczął mnie odwiedzać w mieście, w którym mieszkałam oddalony od naszej miejscowości o 100 km. Wszystko działo się w tajemnicy przed rodzicami i znajomymi, bo wiedzieliśmy, że moja strona nie będzie zadowolona z tego związku. Po nie całych dwóch miesiącach oficjalnie zostaliśmy parą. Na początku spotykaliśmy się bardzo rzadko, ale później coraz częściej wręcz codziennie. On potrafił robić 200 km dziennie żeby się ze mną spotkać. Kiedy mieliśmy się nie widzieć jeden dzień, to nie mogliśmy dać sobie z tym rady. W końcu razem zamieszkaliśmy też w tajemnicy. Tak było przez 8 miesięcy. Czułam się z nim wspaniale. On był taki idealny i czuły. Kiedy wracałam późno z pracy to zawsze miałam zrobioną kolację. Często dostawałam kwiaty, to dzięki niemu zaczęłam studiować to co chciałam. Kiedy byłam chora, to skakał jak nad dzieckiem. Byłam taka szczęśliwa. Podobno aż mi się śmiały oczy. Dbaliśmy o siebie wzajemnie. Do momentu kiedy musiałam wrócić do rodzinnego domu na rok. Dwa ostatnie dni przed wyprowadzką strasznie płakaliśmy oboje. Jak wróciłam powiedziałam rodzicom o wszystkim jednak oni kazali mi przestać się z nim spotykać ja nie dałam za wygraną. Po dwóch miesiącach kłótni i awantur zaakceptowali nas. Byliśmy tacy szczęśliwi, ale to było tylko chwilowe, bo trwało trzy miesiące, a im chodziło tylko o wesele kuzynki żebym miała z kim iść. Później znowu zaczęły się awantury. Mogliśmy spotykać się tylko raz w tygodniu w sobotę od 20 w nocy do 4, bo taki miałam wyznaczony czas i to jeszcze poza domem. Wtedy siedzieliśmy w samochodzie nad wodą albo jeździliśmy po różnych wioskach. Jednak zaczęli nam skracać kontakt to zera, a ja bałam się tak protestować, bo nigdy nie mogłam wygrać. W końcu ja całe święta spędziłam zamknięte w pokoju leżąc w łóżku u siebie, a on u siebie. Łączył nas tylko telefon. On po Nowym roku zmienił pracę i wyprowadził się do miasta oddalonego o 80 km i zaczął mnie namawiać jednak ja się wahałam, bo miałam w domu koszmar związany z jego wyprowadzką. A on zaczął się zmieniać przestawałam czuć że mnie kocha z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Ja jeździłam do szkoły co tydzień jednak jeden tydzień byłam u niego a drugi w szkole. Każdy mój odjazd kończył się płaczem moim i jego. W końcu przestał mówić do mnie czułe i wyznawać miłość, zrywał ze mną kiedy chciał i ile chciał, a ja zawsze płakałam i go błagałam o powrót albo sam wracał i tak było w koło. W końcu latem ze mną zerwał ja już nie miałam siły i postanowiłam, że to koniec. Po tym wszystkim dostałam mieszkanie które było położone 100 km od rodziców. On za to błagał mnie żebym do niego wróciła, prosił o spotkanie, mówił że nigdy nie przestał mnie kochać, pisaliśmy, rozmailiśmy przez telefon. Czułam, że się zmienił, ale nie chciałam się spotkać, bo bałam się powrotu tego wszystkiego. Tak walczył pół roku, a ja znowu się do niego zbliżyłam. W końcu stwierdził, że on już tak dłużej nie może. Wiedział, że to popsuł, ale chciał to naprawić a ja znowu się bałam. Stwierdził, że musimy zerwać kontakt i powiedział, że pisze z jakąś, ale boi się nowego związku, bo najpierw musi zapomnieć o mnie. Kiedy to usłyszałam myślałam że świat się zawalił byłam strasznie zazdrosna, a teraz codziennie płacze. Tęsknię za nim. Kiedy znowu był i wiedziałam, że zadzwoni czy napisze, to byłam szczęśliwa. Wiem, że to wszystko jest dziwne, ale ja go chyba kocham i strasznie za nim tęsknię. Co o tym sądzicie ? 2 Odpowiedź przez TenObcy 2015-11-24 23:01:37 TenObcy Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zawód: bezdomny Zarejestrowany: 2015-11-19 Posty: 56 Wiek: 42 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Ile Ty masz lat, bo nie doczytałem... 12? 15? 3 Odpowiedź przez majkaszpilka 2015-11-24 23:09:10 majkaszpilka Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-30 Posty: 4,815 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? "Ale ja go chyba kocham"...Daj chłopakowi spokój,niech sobie ułoży w tym czasie odetniesz się od mamusi i tatusia,bez żalu straconego rodzimego majątku, przez taki "mezalians". Stopki nie będzie 4 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-24 23:31:10 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Dla sprostowania mam 22 lata. Natomiast jeżeli chodzi o ten rodzinny majątek, to proszę nie uważać mnie za materialistkę gdy nie zna się ze wszystkimi szczegółami całej historii. 5 Odpowiedź przez majkaszpilka 2015-11-25 00:04:13 majkaszpilka Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-30 Posty: 4,815 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? No dobrze,inaczej zatem. Jesteś już dużą dziewczynką,zakochaną(chyba),a mówisz,że miałaś wyznaczane godziny spotkań,że chłopak był potrzebny jako osoba towarzysząca na wesele...itd, się protestować,bo nie nigdy nie sorrki,ale jakoś to do mnie nie Cię w wieży za siedmioma,górami i rzekami,że nie mogłaś się z nim spotykać? Stopki nie będzie 6 Odpowiedź przez verdad 2015-11-25 09:21:24 verdad Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-18 Posty: 1,395 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?A dlaczego piszesz, ze on to popsul ?Moze cos zle zrozumialam, ale uwazam, ze to zepsuli Twoi rodzice i Ty za rodzicow masz ? Zgodzili sie na Wasz zwiazek tak na niby, zebys miala isc z kim na wesele ?A potem rozwalili Wasz zwiazek, bo on jest nieodpowiednia partia dla Ciebie ? Dziwny tok wesele to uroczystosc rodzinna i zaprasza sie Twojego chlopaka rodzinie ? Po co ?Ale jak to zwykle bywa, prawda jest po srodku. Dlaczego az tak bardzo rodzice sie sprzeciwiali Waszemu zwiazkowi ? Co mu zarzucali ? Oprocz 10 letniej roznicy wieku miedzy Wami i tego, ze byl mniej zamozny, mil cos jeszcze na sumieniu ? Tak ze moja pierwsza mysl po przeczytaniu Twojego posta to byla taka jaj wyzej napisalam, ze zepsuli Wasz zwiazek Twoi rodzice za Twoja akceptacja, ale zaczelam glebiej myslec i uwazam, ze moze rodzice wiedzieli cos o nim, czego nam nie napisalas. Moze po weselu czegos sie dowiedzieli o nim ? Moze on zachowywal sie nie tak jak powinien ? A oni, zeby Cie chronic, skutecznie Was oddzielili. 7 Odpowiedź przez lifrinat 2015-11-25 09:29:57 lifrinat Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-19 Posty: 710 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Napisz może z jakiej rodziny pochodzi twój luby - pisałaś, że nie cieszą się oni zbyt dobrą opinią. Może i on nie ma dobrej reputacji? Rodzice nie działali w ten sposób bez powodu. Prawdopodobnie, kiedyś im podziękujesz za to . 8 Odpowiedź przez Cyngli 2015-11-25 09:41:25 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Swoim brakiem zdecydowania i dziecinnością zniszczyłaś ten związek. szukasz na forum? 9 Odpowiedź przez GabrielaKlym 2015-11-25 12:10:24 GabrielaKlym Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-16 Posty: 1,001 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Też nie rozumiem dlaczego niby on to popsuł. W tym wieku słuchać się rodziców, którzy wydzielają godziny spotkań? Każdy normalny by się wyprowadził, poszedł do pracy i miał gdzieś ich pieniądze. gdykochamy 10 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-25 15:35:17 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Zgadza się, że on też nie cieszył i nie cieszy się dobra opinią. Jest on postrzegany w naszym miasteczku jako osoba, która nie ma szacunku do swojego ojca, jako osoba, która często zmienia pracę, która siedzi u kolegi na kawie zamiast pomóc swojemu ojcu kiedy ma w czasie sezonu dużo pracy. Ja jednak miałam na ten temat inne zdanie, bo wiedziałam dlaczego taki jest. Na weselu było wszystko w porządku bardzo ładnie się zachowywał. Rodzice zarzucali mu wszystko. To, że jest starszy, że ma niezbyt dobrą rodzinę, to że nie należy do urodziwych i to że nawet nie jest zamożny. Oni mi tłumaczyli, że nie chodzi im tak bardzo o majątek ani o wygląd tylko o to że jest starszy, o to że ma taką opinię i o to że ciągle zmienia pracę. Czuję, że nadal go kocham i za nim tęsknię. Wczoraj z nim nawet rozmawiałam, bo i powiedział mi, że musi w końcu o mnie zapomnieć, bo już nie daje sobie rady emocjonalnie, za bardzo tęskni i kocha. Mam wrażenie, że on chcąc od tego wszystkiego uciec zaczyna plątać się w związek z kobietą od siebie starszą i to jeszcze z dzieckiem. Zrozumiałam, że wina za ten rozpad związku leży po stronie rodziców, bo kiedy oni o tym nie wiedzieli, to było cudownie. On kochał mnie aja jego. Dopiero później zaczęły się kłótnie, rozstania. Czuję, że go tracę, a tego nie chcę. Zrozumiałam swoje błędy i chce go odzyskać tylko nie mam pomysłu jak. 11 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-25 15:50:05 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Droga majkaszpilkaNie mogłam się z nim spotykać, bo za każdym razem kiedy mówiłam, że się dziś spotykamy, to zaczynała się awantura i płacz przed wyjściem i po przyjściu moim. Ja zawsze byłam grzeczną dziewczynką, która się nie buntowała. Jeździłam na imprezy tam gdzie mi pozwalano i wracałam wtedy kiedy mi kazano nawet na studia poszłam takie jakie mi kazano. Zawsze były pytania gdzie, po co, na ile, za co, dlaczego, z kim, z czym nawet jak mieszkałam daleko. No więc kiedy zaczęłam się buntować, to było nie do zrozumienia. On też nie rozumiał dlaczego tak sobie pozwalam. Twierdził, że się zmieniłam, że z uśmiechniętej, pełnej życia i energii dziewczyny stałam się płaczącą i użalającą się "kurą domową". To dzięki niemu rzuciłam studia jakich nie chciałam, a zaczęłam jakie chciałam i to też wywołało duży gniew. Cały czas powtarzali, że to on mnie tak buntuje i to przez niego tak się zmieniłam. 12 Odpowiedź przez czytamlogi 2015-11-25 16:25:25 czytamlogi Zbanowany banita Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-09-16 Posty: 129 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? No tak to już jest w dorosłym życiu. sursum corda 13 Odpowiedź przez Cyngli 2015-11-25 16:33:28 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Nie, nie zrozumiałaś swoich nie rodzice są winni rozpadowi Waszego związku, tylko dorosła, gdyby Ci zależało na tym człowieku, to byś zrobiła wszystko, by z nim postawić się rodzicom - poszukać pracy, iść na swoje. Co Ty takiego zrobiłaś, by walczyć o swój związek?Jedno wielkie NIC. 14 Odpowiedź przez unhappy_m 2015-11-25 16:42:22 Ostatnio edytowany przez unhappy_m (2015-11-25 16:50:27) unhappy_m Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-19 Posty: 32 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Upisałam się i mnie wylogowało, no szlag by to... ale cóż, jeszcze raz spróbuję...Wiem, że wiele rzeczy po prostu nie da się przekazać pisząc, ale mam wrażenie czytając Twoją historię, jakbym czytała opowieść żywcem wyjętą z 'Bravo", albo innego pisma dla nastolatek. Przepraszam za szczerość. Ale to pewnie dlatego, że wydaje się ona tak sztampowo przejaskrawiona, jakby to był skrócony scenariusz jakiegoś melodramatu z lat 50...Młoda, ułożona dziewczyna z przykładnej rodziny, on - starszy, żyjący na marginesie. Mezalians. 100% tragiromantyzm. To tak na rozluźnienie, a teraz już o życiu...Moim zdaniem musisz się porządnie nad tym wszystkim zastanowić. Wiem, że rodzice Ci kijem do głowy niczego nie wbiją, a wręcz mogą narobić wiele szkód swoją postawą. Nie wnikam w to jaki jest naprawdę Twój chłopak, bo to, co piszesz - to jedno, to, co myślą Twoi rodzice - to drugie, a to, jak jest naprawdę - to też jaka jest wiejska mentalność, bo sama mieszkam na wsi i czasem egzystowanie tutaj to wieczny survival. Ty sama musisz się zastanowić czy chciałabyś życia u boku tego człowieka. Wiem, że to trudne, ale musisz na chwilę na bok odłożyć uczucia, w jakiś sposób odsączyć swoją miłość od tego wszystkiego i pomyśleć czy chcesz z nim ŻYĆ - w pełnym znaczeniu tego miałam trochę podobną sytuację kiedyś. Zakochałam się w liceum w chłopaku starszym o 5 lat. On nie cieszył się pochlebną opinią w moim środowisku. Wyrzucili go z liceum, powtarzał klasy zaocznie. Nie miał stałej pracy, tak po prawdzie nie bardzo mu się chciało pracować. Był wiecznie bez pieniędzy, włóczył się z kolegami i chlał tanie wina. Jego ojciec, bezdomny alkoholik. Jego synowi nie wróżono lepszej przyszłości. Zresztą nie bardzo chciał z tym nic zrobić, choć zarzekał się, że nie chce być taki, jak jego ojciec. Miał wieczne wahania emocjonalne, mówił, że świat go nie rozumie... Do moich rodziców dochodziły słuchy z kim się zadaję. Zaczęły się rozmowy, a ja oczywiście się buntowałam, jak to jeszcze nastolatka. Zaczęły się kłamstwa, że nocuję u koleżanki (a nocowałam u niego)... i tak dalej. Bo przecież ONI NIE ZNALI GO TAK, JAK mnie to wszystko po prostu imponowało. Byłam w starszym środowisku. Czułam się wyjątkowo na pewien sposób, mogąc być częścią tego nierzozumianego świata. Byłam dla niego oparciem. Dochodziło do tego, że dawałam mu pieniądze (choć sama miałam tyle, co dostałam od rodziców), bo mówił, że nie ma za co jeść. Po czym się okazywało, że wszystko wydawał na papierosy i tanie wina. Ale ja byłam wyrozumiała i cieszyłam się, że mogę mu jakoś pomóc po prostu będąc. Bo wiecznie mnie wychwalał jaka to jestem dobra i na mnie nie zasługuje. Ale tak było falami, bo innymi razy wydzwaniał do mnie w nocy, że właśnie kończy ze swoim życiem, bo jest nieudacznikiem... bo kocha inną kobietę... bo jestem dla niego za dobra... a ja głupia pędziłam znowu, żeby mu pomóc. Aż w końcu po 1,5 roku musiałam sama przejrzeć na oczy. I odcięłam się od niego. Było mi ciężko. Ale musiałam po prostu dojrzeć sama do takiej decyzji. I potem było mi z nią bardzo dobrze. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak by moje życie teraz wyglądało, gdybym była z nim dłużej...Nie porównuję swojej sytuacji do Twojej. Ale zmierzam do tego, że musisz sobie zdać sprawę z tego, że póki sama czego nie doświadczysz, niczego nikt na siłę Ci nie udowodni. Na tym polega życie - na uczeniu się na własnych błędach. co mi dokładnie chodzi? Chodzi o to, że musisz sobie uświadomić, że musisz zastanowić się nad tym związkiem porządnie. Dla siebie samej. Nie dla rodziców, nie dla niego. Dla siebie. Może pomoże Ci to, co mi pomogło wtedy? Wyobraź sobie, że z nim jesteś na zawsze i zadaj sobie pytanie - czy tak chcesz żyć? Czy z tym człowiekiem chcesz być? Czy widzisz w nim stabilnego partnera, z którym idziesz przez życie? Kochacie się, więc może się zdarzyć tak, że przydarzy Wam się dziecko... Wyobraź sobie to i pomyśl jak wygląda Wasze życie? Jak jesteście w stanie się utrzymać? Jak żyjecie na co dzień? Czy widzisz w nim kogoś, kto jest dla Ciebie wsparciem w codziennych sytuacjach? Kto buduje razem z Tobą dom, rodzinę? Wiem, że nie każdy związek musi się kończyć małżeństwem, dziećmi. Ale jest to dość prosty i szybki test moim zdaniem, bo jesteś jeszcze młoda i masz przed sobą całą przyszłość, którą możesz kreować sama. Musisz więc na chwilę odstawić na bok uczucia i zdroworozsądkowo pomysleć o tym też w takim aspekcie. Ty najlepiej go znasz, widzisz jak Wasza relacja wygląda. Jeśli odpowiesz sobie twierdząco - "tak, widzę to jasno i pewnie", to znaczy, że masz o co walczyć. I masz prawo to robić, bo jesteś dorosła. A razem na pewno sobie dacie radę. 15 Odpowiedź przez majkaszpilka 2015-11-25 16:42:53 majkaszpilka Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-30 Posty: 4,815 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Nyna17 napisał/a:Droga majkaszpilkaNie mogłam się z nim spotykać, bo za każdym razem kiedy mówiłam, że się dziś spotykamy, to zaczynała się awantura i płacz przed wyjściem i po przyjściu moim. Ja zawsze byłam grzeczną dziewczynką, która się nie buntowała. Jeździłam na imprezy tam gdzie mi pozwalano i wracałam wtedy kiedy mi kazano nawet na studia poszłam takie jakie mi kazano. Zawsze były pytania gdzie, po co, na ile, za co, dlaczego, z kim, z czym nawet jak mieszkałam daleko. No więc kiedy zaczęłam się buntować, to było nie do zrozumienia. On też nie rozumiał dlaczego tak sobie pozwalam. Twierdził, że się zmieniłam, że z uśmiechniętej, pełnej życia i energii dziewczyny stałam się płaczącą i użalającą się "kurą domową". To dzięki niemu rzuciłam studia jakich nie chciałam, a zaczęłam jakie chciałam i to też wywołało duży gniew. Cały czas powtarzali, że to on mnie tak buntuje i to przez niego tak się miej świadomość, że jak kiedyś rozpoczniesz "samodzielne życie"?????Zostaniesz żoną, mamą, to będziesz gotowała zupkę taką jaką mama chce,wychowywała dzieci tak rodzice chcą,żyła pod ich dyktando?Naprawdę jesteś tak bezwolną kukiełką?Dorosła jesteś. Stopki nie będzie 16 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-26 14:31:35 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Dzięki unhappy_mTo nie jest żadna historyjka z kolorowych pisemek dla nastolatek, to jest prawdziwa historia, a właściwie jej zarys. Jak bym chciała ją napisać całą, to by mi zajęło więcej niż jeden dzień, a faktycznie może przypominać scenariusz jakiegoś dramatycznego filmu. Mam wrażenie, że Ty jako nieliczna mnie tutaj rozumiesz. On nie był taki jak Twój, bo nie pije, nie pali. Ma pieniądze, bo pracuje tylko bardzo często zmienia pracę. Sam utrzymuje wynajmowane mieszkanie, samochód i życie. Natomiast reszta historii jest bardzo podobna. Kiedy zaczęły się awantury z rodzicami, zakazy i buntowanie, to też zaczęłam kłamać mówiąc, że będę spała u koleżanki, a tak naprawdę spałam u niego. Tylko że on od początku był kochany, czuły, opiekuńczy i taki był przez osiem miesięcy kiedy o nas nie wiedzieli rodzice. Później zaczęło wszystko się zmieniać a najgorzej zrobiło się po pół roku od momentu zakazu moich rodziców. Przestał wyznawać uczuć, przestał być opiekuńczy, stał się opryskliwy, podły i z dnia na dzień było coraz gorzej. Zrywał kiedy chciał i jak chciał. Jak na początku prawie w ogóle nie było kłótni tak później potrafiliśmy z błahostki zrobić awanturę na wielką skalę. Kiedy byłam u niego ostatni raz (o czym wtedy jeszcze nie wiedziałam), to powiedział mi takie zdanie "jak chcesz to wyjdź, nikt Cię siłą nie będzie trzymał" A ja zamiast wyjść wróciłam się i wszystko mu zapomniałam bez żadnego słowa przepraszam. Faktycznie kiedy było dobrze, to zastanawiałam się na odpowiedź na te pytania i chciałam spędzić z nim resztę życia nawet zaczęliśmy mieć plany, że po skończeniu studiów weźmiemy ślub. Na nasze pierwsze walentynki kupił dwie srebrne obrączki, które miały oznaczać symbol wiecznej miłości i miały przemienić się kiedyś w złote. Jednak wszystko zaczęło walić się od momentu zakazów rodziców. Ja miałam w domu piekło. Nikt sobie tego nie może wyobrazić dopóki tego nie przeżył na własnej skórze. On na początku to wszystko znosił, ale ile też można tolerować te upokorzenia w jego kierunku jak i moim. Potrafiliśmy się nie widywać miesiąc oprócz telefonu nic nas nie łączyło. W końcu zaczął wysiadać emocjonalnie i wszystko odbijało się na mnie, a ja zaczęłam zmieniać zdanie o nim. Bałam się wyprowadzić, bo nie wiedziałam czy wróci mój dawny ukochany, a z takim nie chciałam żyć. Teraz już wiem, że źle zrobiłam, bo wszędzie tam gdzie się wtrącają osoby trzecie, to nigdy dobrze nie będzie. Cała rodzina wiedziała jaka ja jestem straszna i niedobra dla rodziców i przez kogo taka się stałam. Rodzice nie przebierali w środkach jak chcieli tak mi powiedzieli i co chcieli to mi powiedzieli nawet do tego stopnia, że zaczęły się szantaże emocjonalne tylko po to żebym z nim zerwała. Nie wiedziałam co mam robić. Byłam strasznie skołowana. Kiedy wracałam do domu, to płakałam, bo nie wiedziałam co przyniesie ten tydzień, a on mi nie pomagał, bo z jednej strony rodzice dawali mi w kość, a z drugiej strony on. Po tym jak się wyprowadziłam na swoje, a on chciał się spotkać i pogadać, to ja bym się z nim spotkała tylko wiecie czego się bałam ? Rodziców. Tego, że się dowiedzą, że znowu wrócą awantury, bo wiele razy miałam powiedziane, że mam się z nim nie wiązać znowu. Wczoraj przyjechałam do rodziców i usłyszałam, że coś się wydarzyło, bo nie jestem taka sama jaka byłam ostatnio. Tak wydarzyło się, zrozumiała, że źle zrobiłam, że się z nim nie spotkałam i tego bardzo żałuję. Chciałabym się z nim spotkać, pogadać i wszystko wyjaśnić na spokojnie, bo wiele padło słów których nie powinno, ale boję się że on nie będzie chciał. Najpierw straciłam chłopaka, a teraz jeszcze przyjaciela w nim. Denerwuje mnie jak rodzice chodzą i cały czas rzucają jakieś słowa go obrażające, a wczoraj jak pisałam smsy z koleżanką to miałam zadane pytania z kim piszę, o czym , po co itp. Podejrzewam, że gdyby nie oni, to może miedzy nami było by dobrze. Nie wiem co mam teraz zrobić ? Mam żal do rodziców o kolejną stratę. Co ja mam teraz zrobić, bo jestem strasznie skołowana. Pomóżcie. 17 Odpowiedź przez Cyngli 2015-11-26 14:38:43 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Nyna17 napisał/a:Nie wiem co mam teraz zrobić ? Mam żal do rodziców o kolejną stratę. Co ja mam teraz zrobić, bo jestem strasznie skołowana. żal do już wreszcie, czy dalej jesteś dzieckiem posłusznym rodzicom, czy dorosłą kobietą. 18 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-26 14:45:08 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?majkaszpilkaDokładnie u nas takie panują zasady w rodzinie. Młodsze roczniki muszą robić wszystko pod dyktando starszych i nie wolno się buntować ani sprzeciwiać, bo jest źle. Wiele razy chciałam mieć swoje zdanie i wtedy było źle. Kiedy rzuciłam studia, których nie chciałam, a zaczęłam które chciałam i to dzięki niemu, to nawet nie zdajecie sobie sprawy co to było. Miałam zarzucone kłamstwo, oszustwo i bunt. Za każdym razem padały takie zdania "Co ludzie powiedzą. Teraz to my na debili wyjdziemy, bo mówiliśmy co innego, a okazało się co innego." Ostatnio byłam u koleżanki, która mieszka raptem trzy przystanki dalej, to miałam powiedziane żebym nie piła i długo nie siedziała, bo na drugi dzień idę do urzędów załatwiać sprawy od rana, a i oczywiście musiałam dać znać jak wrócę do domu. Mnie to męczy. Z resztą on też powiedział mi trzy dni temu, że jestem mądrą, ładną, fajną i bardzo trzeźwo myślącą dziewczynką tylko jak na swoje lata mało samodzielną i poukładaną, bo robię wszystko co mi się narzuca. Ja się z tym zgadzam, bo nawet jak bym chciała coś innego, to nie mogę, bo tak zostałam wychowana i przez to skrzywdzona. 19 Odpowiedź przez unhappy_m 2015-11-26 15:00:24 Ostatnio edytowany przez unhappy_m (2015-11-26 15:04:22) unhappy_m Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-19 Posty: 32 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Nyna17Tak naprawdę nikt nie wskaże Ci właściwej drogi i nie powie co masz też mam problem z rodzicami, ale trochę innej natury. Nigdy nie byli typem arbitralnych stróży mojej nienaganności. W liceum miałam przyjaciółkę, która z kolei takich rodziców miała, więc wiem o co chodzi. Inwestowali w nią wiele, dawali jej wiele, ale w zamian oczekiwali, że będzie niczym dobra córeczka, z dobrego domu z wyższych sfer - wykształci się, nie wypije alkoholu dopóki nie wyprowadzi się z domu (albo najlepiej nigdy ;]), będzie chodzić na kółka różańcowe i dziewictwo straci dopiero z mężem, który oczywiście będzie spełniał wszystkie ich wymogi. I co? Córcia lubiła napić się równo ze swoją paczką, kłamać, że nocuje u mnie, bo mamy do zrobienia ważny projekt szkolny... Kiedy raz wylądowała na wytrzeźwiałce, bo ją miejska złapała z piwem na przystanku, to miała areszt domowy chyba przez pół roku. Oczywiście nie wyobrażaj sobie tutaj żadnej degeneracji - dziewczyna była naprawdę wrażliwa, inteligentna, miała wysokie wyniki w nauce, tylko po prostu potrzebowała normalnie najwyczajniej integrować się z rówieśnikami. Twoja sytuacja trochę przypomina mi jej to było w liceum! A Ty masz 22 lata, niedługo będziesz po studiach! Nie wyobrażam sobie DLACZEGO tak bardzo słuchasz swoich rodziców? Po części to rozumiem, bo ja też wiele rzeczy robię, żeby nie zranić moich rodziców. Mama nadal uważa mnie za dziecko i szantaż emocjonalny to wręcz jej specjalność. Ale nigdy bym sobie osobiście nie pozwoliła, by rodzice w tym wieku tak mieszali w moje życie uczuciowe...Jestem praktycznie przekonana, że Twojego chłopaka zaczęło to frustrować. Swoim zachowaniem - uległością wobec rodziców, brakiem walki o Wasz związek - pokazałaś mu, że Ci tak naprawdę na nim nie zależy. Wykazałaś słaby charakter. To się tak ciągnęło i w końcu zaczęło go to męczyć. Ludzie są różni i równie reagują na pewno sprawy. Być może on zareagował złością, odepchnięciem Ciebie. W końcu dlaczego on ma się starać, skoro Tobie nie zależy na tym aż tak, żeby w wieku 22 lat nie postawić się rodzicom? Uniezależnić się od nich dla siebie, dla niego. Dla Was. W jego oczach nie postawiłaś na ten związek. Poczuł się mniej ważny, być może nawet odrzucony. Być może i przez to wpłynęłaś też na jego samoocenę. Pisałaś, że nie cieszy się popularnością wśród ludzi i ma słabą relację z ojcem. Być może ma z tym głębszy problem niż wydaje się to Tobie, czy nawet jemu..? Może Twoje postawy utwierdziły go w tym, że nie jest wart by o niego walczyć? Podsyciłaś jego niską samoocenę i przechodzi teraz wewnętrzny konflikt. A wierz mi - od miłości do urazy, czy czasem nawet nienawiści jest niewielki krok. Ma do Ciebie ogromny żal i nie potrafi go inaczej wyrazić. Tak mi się z takimi uczuciami przez dłuższy czas potrafi dobić, wierz mi. Ja wpadłam w depresję, bo nie potrafię sobie poradzić z samą sobą i odbiło się na moim mężu. Najpierw mówił, że mnie kocha i nie zostawi z tym, będzie się starał. Ale po roku męczarni stwiedził, że nie chce już walczyć. Że nie potrafi mi powiedzieć, że mnie kocha. Jest zmęczony. Widzię tu pewne podobieństwo - Twój chłopak nie widział walki z Twojej strony i zaczął rezygnować, musząc zmagać się z Twoimi rodzicami, losem na który przyzwoliła osoba, którą kocha i być może z poczuciem brakiem własnej wartości. Ma dosyć czekania, frustruje go, że jego szczęście (bo to też jego szczęście!) zależy od rozkapryszonych rodziców dorosłej przecież kobiety, która swoją postawą pokazuje brak dojrzałości. Może też zaczął obawiać się Ciebie? Może zastanawia się czy jest sens wiązać swoje plany na życie z osobą, która jest tak zależna od innych? która nie ma swojego zdania, jest uległa. Może boi się, że całe Wasze życie takie będzie? Że Wasza przyszłość będzie wiecznie zależna od Twoich rodziców, czy opinii społecznej? 20 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-26 17:13:19 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Wszystko co piszesz jest jedną wielką prawdą. Mówisz to samo co on mówił mi i co teraz zrozumiałam ja. Jestem za pardzo podległa swojej rodzinie. Oni mieszają się we wszystko kompletnie we wszystko i nie dość że oni się mieszają, to jeszcze babcia się miesza. Kiedy jestem u siebie, to muszę codziennie dzwonić i spowiadać się co robiłam, co jadłam, gdzie i z kim byłam. On od początku wiedział, że jestem strasznie trzymana pod kloszem i uważana za grzeczną i ułożoną dziewczynkę. Jednak kiedy zaczął mnie bardziej poznawać, to uważał, że naprawdę jestem inna. Twierdził, że rodzice robią mi krzywdę i to bardzo dużą krzywdę i miał rację, bo zaczynam się czuć przytłoczona. Na początku mojego powrotu do domu nic złego nie mówił na ich temat, ale później zaczął zmieniać zdania. Denerwowało go to, że w domu robię wszystko i jeszcze ciągle mają do mnie pretensje. Ja jednocześnie byłam służącą, opiekunką, sprzątaczką, kierowcą i kucharką, a ciągle mówili, że jestem nie dobra. Nie powiem, bo zaczął mnie wspierać, ale później sam zaczął potrzebować tego wsparcia. Kiedy dowiedzieli się, że się wyprowadził, to zaczęli rzucać do mnie takie hasła "No idź do niego, ale niedługo wrócisz", "Jesteś za młoda żeby brać sobie takiego starego ch......." i takich tekstów było pełno. Nie wiem jak mam się odciąć od nich. Kiedy zaczynam znowu się stawiać, to znowu zaczynają się pretensję. Wiem, że ja mam 22 lata i jestem już bardzo dużą dziewczynką, ale nie mam swojego życia w ogóle. Codziennie będąc u siebie muszę wykonywać trzy telefon do mamy, taty i babci żeby im powiedzieć co dziś u mnie się działo, a jak tego nie zrobię, to oni dzwonią. Zaczyna mnie to męczyć jednak kiedy chce trochę wolności, to zaczynają się pretensje z ich strony. Kiedy dowiedzieli się, że związałam się z nim to kiedy babcia rozmawiała ze sąsiadami, to mówiła, że miała mądrą wnuczkę, a teraz ma bardzo głupią wnuczę. Kiedy jechaliśmy razem do kina co też spowodowało wielki sprzeciw to słyszałam "Jak Cię przywiezie ten ch......, to niech sp..... do domu i nie wchodzi do naszego". Ja mu się nie dziwię, że nie chciał ze mną być, bo ja też nie chciałabym być z chłopakiem, którego rodzina cały czas by mnie obrażała i się mieszała w mój związek. Dziś też już słyszałam, że mam się z nim nie wiązać znowu i że osoba, która pasuje do naszej rodziny, to chłopak albo nie ładny a bogaty albo chłopak ładny a biedny, a najlepiej to ładny i bogaty. Ja zaczynam przestawać sobie z tym wszystkim radzić. Nie mam chłopaka ani żadnych znajomych, bo nikt nie jest odpowiedni do mnie. No a jeżeli chodzi o jego relacje z ojcem, to faktycznie jest to uzasadnione, bo kiedy był młodszy ojciec cały czas go odtrącał i patrzył w młodszego syna więc teraz ten odtrąca jego. Na co moi rodzice nie mogą patrzeć, bo dziecko nie powinno zachowywać się tak w stosunku do swojego ojca. Naprawdę nie wiem co mam robić. Straciłam chłopaka, a teraz jeszcze przyjaciela. Strasznie mi go brakuje i za nim tęsknię. Chciałabym się z nim spotkać i pogadać, ale boje się, że on nie będzie chciał. Chce się odciąć od rodziców i zacząć żyć swoim życiem, ale jak to zaczynam robić, to są wielkie pretensje. 21 Odpowiedź przez unhappy_m 2015-11-26 17:38:30 Ostatnio edytowany przez unhappy_m (2015-11-26 17:47:44) unhappy_m Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-19 Posty: 32 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? A co Cię powstrzymuje od tego, żebyś odcięła się od nich na jakiś czas realnie? Tzn. znalazła jakieś lokum dla siebie? Finanse? Bo moim zdaniem powinnaś się wyprowadzić z domu i zamieszkać SAMA lub znaleźć współlokatora/ów - wtedy jest łatwiej z kasą. I w ogóle jest jakoś mniej smutno. Wiadomo, że z innymi też trzeba umieć mieszkać. To czasem wielka sztuka - wiem, bo ze swoim mężem mieszkałam prawie 9 lat, a w trakcie studiów praktycznie co rok mieszkaliśmy z innymi ludźmi i nie zawsze było kolorowo... ale i tak przynajmniej lepsze to czasem niż bycie samemu w czterech nie mam tu na myśli zamieszkania ze swoim chłopakiem. Myśle, że to zły pomysł. Przynajmniej na razie. Raz, że musicie sobie wszystko wyjaśnić, a na to trzeba czasu. Leczenie ran trwa dłużej niż mogłoby się wydawać, choćby czasem wszystko wydawało się już okej. Poza tym chodzi o to przede wszystkim, żebyś pokazała rodzicom, że potrafisz sobie radzić sama, a nie udowodniła coś za pomocą buntu - a ponowne zamieszkanie z chłopakiem tak by właśnie musisz wcale słuchać tego, co mówią. Jeśli zadzwonią, jak juz będziesz mieszkać sama - i będą mieć pretensje, to powiesz grzecznie, że ich kochasz, ale nie pozwolisz sobie im się tak do siebie zwracać. To Twoje życie Jeśli oni Cię kochają to muszą to uszanować. I pewnie zrozumieją. Jeśli mają choć odrobinę oleju w głowie i mają na względzie naprawdę Twoje dobro. Ale póki co, to Ty im na wszystko pozwalasz. Nie nauczyłaś ich niczego swoją uległością. Przyzwyczaili się do Twoich postaw i Cię nie szanują jako indywidualnego człowieka. Jeśli pokażesz raz charakter i będziesz wytrwała w tym - pokażesz, że jesteś dorosłym człowiekiem, który sam stanowi o sobie - to oni zaczną Cię taką widzieć. Może im to długo zająć - znam wiejską mentalnośc doskonale. A co więcej, znam mentalność ludzi starszych. Jest BARDZO CIĘŻKA i czasem wydaje się być nie do pokonania. Tak już jest i tego nie zmienisz na siłę. Możesz to jedynie zmienić nie słowem, a skutecznym działaniem. Niestety. Ale musisz być stanowcza i przede wszystkim opanowana. Jeśli chcesz zachować z rodzicami dobre relacje na przyszłość - musisz wykazać się inteligencją i kulturą wobec nich. Nic za pomocą krzyku, płaczu, buntu. Ułóż sobie konkretny plan. Przemyśl każdy szczegół. Zaplanuj finanse, bo to bardzo ważna kwestia. Czym się zajmiesz, jak już będziesz poza domem. Z kim ew. zamieszkasz, gdzie. Jak już sobie wszystko ułożysz, działaj po cichu, żebyś mogła ich zaskoczyć potem tym jak sama świetnie dałaś sobie radę. A jak już będziesz gotowa, wstań pewnego dnia, idź do rodziców i postaw ich przed faktem dokonanym. Nie wdawaj się w kłótnie. Na spokojnie, może nawet z uśmiechem powiedz, że zaczynasz własne życie i bardzo chciałabyś, żeby w nim uczestniczyli, bo ich kochasz - ale tylko wtedy, gdy będą gotowi Cię wspierać. Póki NIE UDOWODNISZ rodzinie, chłopakowi i SOBIE, że potrafisz podejmować WŁASNE decyzje, to nic się nie zmieni. NIC. 22 Odpowiedź przez madoja 2015-11-27 00:22:11 Ostatnio edytowany przez madoja (2015-11-27 00:23:19) madoja Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-02-08 Posty: 2,445 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Miałam kiedyś niemalże identyczną gówniara, on troszkę starszy, z fatalną opinią, miejscowy chuligan, wiecznie bezrobotny, ale za to z wielkim poważaniem, wszyscy się go bali. W bliższym kontakcie był bardzo inteligentnym i zabawnym facetem. Nigdy mnie nie rodzice zabronili mi się z nim spotykać, też wyznaczali godziny w jakich możemy się się dostosowywałam, potem buntowałam. Postanowiłam walczyć o swoją miłość, olałam rodziców, był dla mnie tylko on, miałam gdzieś ich zakazy. W końcu - z trudem - to zaakceptowali, ale tylko dlatego że się oficjalnie zbuntowałam i żyłam wbrew ich nakazom i wiem czy było warto, bo - niestety to dla Ciebie straszne - ale rodzice bardzo często mają rację. Rozstaliśmy się, teraz uważam że zmarnowałam z nim czas. Nigdy nie utrzymał dłużej żadnej pracy, łatwo wdawał się w bójki, itd. Wtedy coś mnie zaćmiło że moja miłość go odmieni lub jakaś inna tego rodzaju bzdura...Na pewno nie chciałabym takiego męża dla swojej córki, więc teraz poniekąd rozumiem moją gdybym wtedy nie walczyła, pewnie nigdy nie mogłabym sobie tego wybaczyć i zawsze zastanawiałabym się czy coś ważnego byłam uczciwa z samą sobą, niczego nie - można na to spojrzeć z 2 stron: rodzice mają rację, ale jednocześnie należy walczyć o swoje wartości i o swoją miłość. 23 Odpowiedź przez unhappy_m 2015-11-27 10:16:01 Ostatnio edytowany przez unhappy_m (2015-11-27 10:16:52) unhappy_m Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-19 Posty: 32 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Zgadzam się z madojaDlatego radzę Ci Nyna17 stanąć na nogi samej - dla siebie jak wpływ na psychikę może mieć mieszkanie z rodzicami, zwłaszcza, w Twojej sytuacji, gdy jesteś taką ich marionetką. Gdyby nie moje studia i fakt, że mogłam na ich czas mieszkać poza domem, z pewnością byłabym jeszcze bardziej ubezwłasnowolniona - nawet nie tyle przez rodzinę, co przez siebie samą. Musisz zaznać życia i podejmować własne decyzje - nie dla chłopaka, czy kogoś innego, ale dla siebie. Skup się na własnej indywidualności, naucz się odwagi. Bo, gdy rodzice przeminą, a tak się stanie, albo, gdy Twój partner Cię zostawi - ten, czy jakiś inny - to nie będziesz wiedziała co ze sobą począć, będzie Ci gorzej. Ale pamiętaj - wszystko z rozwagą i na sookojnie. 24 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-27 17:18:03 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?On już mnie zostawił, a ja właśnie tak się czuję. Nie wiem co mam dalej ze sobą zrobić, nie wiem jak mam żyć. Mam wrażenie, że zawalił mi się świat. Dziś już jest trochę lepiej, ale przez te ostatnie dni od soboty było strasznie. Przyzwyczaiłam się do kontaktu z nim. On od dwóch lat był w moim życiu dzień w dzień. Zawsze dzień zaczynałam od myśli o nim i kończyłam na myśleniu o nim. Nawet jak już nie byliśmy razem, to wiedziałam, że zadzwoni czy napisze, a teraz czuję się taka samotna. Kiedy wczoraj udało mi się z nim porozmawiać,, to stwierdziłam, że szkoda było mojego czasu dla niego. On strasznie zmienia zdanie. Kiedy ze mną zerwał, to mi płakał, że wszystko to jest jego wina, a wczoraj mi mówił, że wszystko co się wydarzyło, to jest tylko i wyłącznie moja wina. Po zerwaniu kiedy chciał do mnie mnie wrócić, to słyszałam, że mnie kocha, że nie może żyć bez zemnie. Potrafił wystawać pod moim blokiem i pod moją szkołą nawet pojawiły się szantaże, że coś sobie zrobi. A jak się okazał grał na dwa fronty, bo do mnie chciał wrócić, a z inną już się spotykał. On nie widzi w tym nic złego. Mało tego próbował mi uświadomić jaka jego nowa miłość jest wspaniała, bo raptem raz mu zrobiła kolacje kiedy on się kąpał zmęczony po pracy, a już zapomniał kiedy przez osiem miesięcy codziennie jak mieszkaliśmy razem, a ja studiowałam dziennie, to miał gotowy obiad jak wracał z pracy. Jak jeździłam do niego w weekendy kiedy mieszkał już na swoim, to mu sprzątałam, zmywałam i gotowałam. Nawet w swoje urodziny, to ja szykowałam mu śniadanie do łóżka. On był wiecznie zmęczony. A w przeciągu dwóch lat bycia razem do miał już trzy prace. Nawet kiedy mi rodzice nie pozwolili jechać z nim na wakacje, to pojechał sam. Ja to wszystko zawsze tłumaczyłam na jego korzyść. Ja jestem osobą bardzo rozgadaną i romantyczną, a on zaczął mi zarzucać, że ja bym tylko chciała rozmawiać i chodzić na spacery. Po wczorajszej rozmowie kiedy nie przebierał w słowach i potrafił momentami zmieszać mnie z błotem uświadomiłam sobie, że nie chce takiego chłopaka. Jeszcze powiedział mi, że specjalnie powiedział o tej dziewczynie, że jest taka idealna żeby mnie zabolało, a na koniec bezczelnie się rozłączył. Odpowiedziałam sobie na wszystkie pytania i uświadomiłam sobie, że rodzice mieli racje. Oni stali z boku i widzieli o wiele więcej niż ja o nim jak i o całej jego rodzinie. Postanowiłam wziąć się w garść i szybko o nim zapomnieć. To jest bardzo trudne, ale mam nadzieję, że dam rację. Najpierw zacznę od odbudowania znajomości, które urwały mi się właśnie przez niego, bo on żadnej mojej koleżanki i mojego kolegi nie tolerował. Jak kiedyś powiedziałam, że idę dziś z koleżankami do kina to miałam wielką awanturę i focha więc postanowiłam zrezygnować z kina specjalnie dla niego i tak było w wielu kwestiach. Ja mieszkam sama 100 km od rodziców w swoim własnym mieszkaniu, studiuje zaocznie, a teraz od pierwszego grudnia zaczynam pracę. Próbuję się pozbierać i stać się samodzielna, ale nie wiem czy mi to się uda Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Vr6S.